Prekursor: Frithjof Bergmann


Praca jako wolność? Koncepcję „Nowej Pracy”, według której można urządzić gospodarkę tak, by jedno było tożsame z drugim, głosi, aktywnie promuje i na niewielką skalę wdraża Frithjof Bergmann – filozof, profesor, pustelnik i ewolucjonista.

Bergmann

Esejem pod tytułem „Świat, w jakim chcemy żyć” dziewiętnastoletni Frithjof wygrał organizowany przez ambasadę Austrii konkurs o roczne studia w USA. Choć dziesięć lat później obronił na Princeton doktorat dysertacją na temat filozofii Hegla, w międzyczasie imał się niezbyt kojarzących się z filozofią zajęć. Pracował na zmywaku, toczył walki bokserskie, stał przy linii montażowej i przez dwa lata wiódł samowystarczalne życie w lasach New Hampshire. Trudno oprzeć się wrażeniu, że doświadczenia te odegrały ważną rolę w kształtowaniu poglądów Bergmanna na kwestię pracy, życia i wolności – podobnie jak wyprawa do Europy Wschodniej u schyłku lat 70. Dostrzegając w krajach komunistycznych dramat ludzi, których zakłady poddano industrializacji, zaproponował koncepcję „6 miesięcy – 6 miesięcy”, zgodnie z którą przez pół roku zarabiałoby się w regularnej pracy, pozostały czas mogąc poświęcić na wolontariat – nauczanie czy uprawę roli. Odkrycie, jak atrakcyjny okazał się ten model, stało się osią koncepcji „Nowej Pracy” – wkrótce bardzo potrzebnej w Michigan, gdzie profesor Bergmann wykładał, gdy wokół upadały kolejne firmy motoryzacyjne. 

Sukces „Centrum Nowej Pracy” zorganizowanego we Flint, jednym z miast dotkniętych klęską lokalnego przemysłu automotive, sprawił, że Frithjof stał się cenionym konsultantem przedsiębiorstw stających przed sytuacją zmiany. Jego idea może trafić na podatny grunt także obecnie – w czasach, gdy cały świat zastanawia się, jaki wpływ na rynek pracy będzie miała postępująca automatyzacja i wyeliminowanie czynnika ludzkiego z najprostszych, powtarzalnych czynności.

U podstawy filozofii Bergmanna stoi zakwestionowanie sposobu, w jaki rozumiemy pojęcie „wolność”. Według profesora nie jest ona ani brakiem zewnętrznych przeszkód, ani odrzuceniem zastanego porządku. Działanie jest według niego aktem wolności tylko wtedy, gdy wykonująca je osoba identyfikuje się z powodem jego podjęcia. W tym podejściu głównym celem społeczeństwa powinna stać się pomoc jego członkom w znalezieniu swoich mocnych stron i obszaru realizacji indywidualnego potencjału. „Nowa Praca” jest natomiast w tym rozumieniu tym, co naprawdę chcemy robić. 

Bergmann

Choć brzmi to utopijnie, Bergmann przekonuje, że w perspektywie rozwoju technologicznego, dalszej ewolucji sposobu pełnienia obowiązków zawodowych i zacierania się granic między pracą a życiem pozazawodowym, „Nowa Praca” może – i powinna – stopniowo stawać się obowiązującym modelem. Znalezienie przez każdego zadań, które odpowiadają jego pragnieniom i talentom, przynosząc przy tym korzyści całej społeczności, nie jest jednak prostym ani szybkim procesem. Większość ludzi nie zdaje sobie bowiem sprawy ze swojego potencjału. Według Bergmanna miałoby się to zmienić dzięki wspomagającym proces samopoznania mentorom działającym w „Centrach Nowej Pracy”

Długofalowo idea kultury „Nowej Pracy” mogłaby stać się alternatywą dla obecnego systemu pracy najemnej, w której faktem jest rozwarstwienie społeczne oraz przypadki, w których ludzie marnują życie zawodowe w miejscach, które ich unieszczęśliwiają. Jednak elementy koncepcji znajdują zastosowanie także w komercyjnych organizacjach, przynosząc satysfakcjonujące efekty. Dzięki samookreślaniu celów wydajności i uczenia się, samodzielnemu doborowi godzin pracy, rotacji zadań, demokratycznej kulturze przywództwa pozwalającej migrować od zadań specjalistycznych do menadżerskich i z powrotem, decentralizacji procesów decyzyjnych i otwartym przestrzeniom kooperacji udaje się kreować środowiska pracy, w których satysfakcja staje się ważniejsza niż płaca i rośnie przy tym ekonomiczna wartość dodana.