Jak sytuacja w Ukrainie wpłynęła na logistykę?
W pewnej mierze obecna sytuacja na rynku logistyki jest przedłużeniem okresu dynamicznych zmian gospodarczych i społecznych, których doświadczaliśmy w pierwszych stadiach pandemii. Dla nas i dla naszych klientów jej początek to był szok. Firmy korzystające z wynajmu wózków widłowych dzwoniły powiedzieć, że nie potrzebują sprzętu, bo produkcja stoi. Trzeba było znaleźć skuteczne narzędzia komunikacji, rozwiązywać wspólne problemy i pomagać sobie nawzajem. Wszyscy rozumieli, że stanowimy układ naczyń połączonych – bez firmy A nie ma firmy B i tak dalej. Mam poczucie, że w tej sytuacji stanęliśmy jako partnerzy na wysokości zadania. Dowiedzieliśmy się, że z jednej strony nie można od siebie nawzajem za dużo wymagać i poznaliśmy swoje nieprzekraczalne granice, a z drugiej strony nauczyliśmy się bardzo, bardzo dużo o współpracy i sobie jako ludziach. Decyzje były podejmowane z poszanowaniem indywidualnej sytuacji każdej z zaangażowanych stron. Pracowaliśmy wtedy bardzo ciężko, żeby wszystko na nowo poustawiać. Podjęliśmy ogromny trud i przeżyliśmy mnóstwo emocji, ale dzięki działaniu razem w trudnej, nowej sytuacji poznaliśmy się lepiej niż była dotąd okazja.
Zachowanie płynności produkcji dzięki magazynom buforowym i zapasom
Choć przed rozpoczęciem wojny w Ukrainie dochodziły ze Wschodu niepokojące sygnały, nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas był w pełni przygotowany na to, co się wydarzyło. Jednak ze względu na opisane wyżej doświadczenia z czasów epidemii część firma była gotowa na kryzysową sytuację w znacznie większym stopniu niż gdyby wcześniej nie zdarzył się COVID. Dwa-trzy lata temu przedmiotem dumy dużych przedsiębiorstw z prężnymi procesami intralogistycznymi były łańcuchy dostaw w modelu just-in-time z wyliczonymi co do minuty dostawami i taktem produkcji. Załamanie ciągłości łańcuchów dostaw w epidemii zatrzymało wiele zakładów produkcyjnych na bardzo długi czas, powodując znaczące straty.
Jednym ze skutków tej sytuacji było zwiększone zainteresowanie powierzchnią na potrzeby magazynów buforowych. COVID spowodował odejście od dotychczasowego modelu zarządzania łańcuchami dostaw. Kosztem popularności just-in-time i pracy właściwie bez zapasów do łask wróciło myślenie o magazynowaniu buforowym i o zapewnieniu bezpieczeństwa dostaw produktów – w zależności od branży – na wiele tygodni lub miesięcy do przodu. To radykalna zmiana. W kontekście dalszej niepewności wywołanej sytuacją w Ukrainie oraz zerwaniem niektórych łańcuchów dostaw okazała się zbawienna.
Automatyzacja sposobem na niepewność na rynku pracy związaną z epidemią i wojną
W kontekście zawirowań na rynku pracy – związanych zarówno z: luką kadrową istniejącą jeszcze przed wojną, zwiększeniem obłożenia pracą w e-commerce, jak i przewidywanymi przesunięciami pracowników pomiędzy transportem wewnętrznym a drogowym – spodziewamy się bardzo dynamicznego rozwoju automatyzacji magazynów. Możliwości jest mnóstwo. Najbardziej opłacalne, efektywne i bezpieczne są całościowe wdrożenia automatyzacyjne w wyodrębnionych obiektach. W magazynach, gdzie wszystkie procesy poddano automatyzacji, nie ma potrzeby instalowania oświetlenia. Jeśli nie wymagają tego zadane parametry składowania produktów, nie ma konieczności zapewnienia w obiekcie minimalnej
temperatury. Tempo pracy można dostosować do możliwości maszyn i utrzymać na niezmiennym poziomie przez całą dobę. Nie ma też uzasadnienia instalowanie dodatkowych systemów gwarantujących bezpieczeństwo ludziom – pojazdy autonomiczne są w pełni przewidywalne i zaprogramowane tak, by unikać kolizji. Z wymienionych przyczyn całkowita automatyzacja przynosi najszybszy zwrot z inwestycji. Pomimo to, zarówno ze względu na wysokie koszty początkowe automatyzacji, jak i potrzebę przetestowania określonych rozwiązań w istniejących, załogowych magazynach, dostajemy dużo zapytań o automatyzację jako sposób wsparcia operatorów i zwiększenia wydajności ich pracy.
Czy automatyzacja w polskich firmach nadążą za wdrożeniami w międzynarodowych koncernach?
Duże, międzynarodowe koncerny mają nad mniejszymi podmiotami przewagę wynikającą z know-how uzyskanego w toku – dajmy na to – kilkunastu wdrożeń automatyzacyjnych w swoich własnych zakładach na całym świecie. Choć wspieramy klientów koncepcyjnie w modernizacji, to własne doświadczenia są nie do przecenienia. W globalnych firmach łatwiej jest także znaleźć budżet na duże wdrożenia w ramach długofalowych planów strategicznych. Pomimo to, polskie przedsiębiorstwa są bardzo zmotywowane, by wdrażać automatyzację. Rozumieją, że to konieczne, jeśli chcą konkurować w globalnej gospodarce. Obserwujemy dynamiczny wzrost
zainteresowania systemami automatycznego transportu. Jako STILL Polska mieliśmy przyjemność przeprowadzić dotąd wdrożenia w kilkunastu zakładach w naszym kraju i klienci zawsze byli bardzo zadowoleni. Przewidujemy, że tylko nabierze to tempa. I COVID, i wojna pokazały nowe ryzyka dla płynności funkcjonowania biznesu związane z powierzeniem całości pracy ludziom. Masowe absencje z powodu stanu zdrowia, kwarantanny i izolacji albo zrezygnowanie z pracy, bo trzeba jechać bronić swojego kraju, są ważnymi czynnikami motywującymi do wdrażania rozwiązań automatyzacyjnych.